Trochę o śmierci
Dawno mnie tu nie było. Dużo się wydarzyło w ciągu ostatnich kilku miesięcy, dużo dobrych rzeczy, dużo pięknych rzeczy, dużo wątpliwości i obaw, ale i dużo pewności, dużo pozytywnych uczuć, dużo tęsknoty, dużo ciepła i dużo, naprawdę dużo nadziei. Dużo miłości. Ale ja dziś nie o tym.
Dzisiaj trochę o śmierci. Dotychczas byłam na dwóch pogrzebach: jeden z nich był w maju kilka lat temu (możecie pamiętać ten miesiąc ze względu na anomalię pogodową, którą był w tamtym czasie śnieg) i nie pamiętam z samego wydarzenia zbyt wiele, jedynie to, że była to śmierć alkoholika w podeszłym wieku i że dziadek płakał; drugi, mojej prababci, był miesiąc temu i chociaż czułam smutek, nie potrafiłam zmusić się do płaczu.
Ale 13 września był jeszcze jeden pogrzeb, pogrzeb wychowawcy mojej klasy gimnazjalnej i... i nie mam słów, by opisać jak bardzo to bolało. Jak bardzo nie mogłam nic zrobić tylko tam stać stać i stać i patrzeć na urnę i myśleć że to niesprawiedliwe niesprawiedliwe nie nie ja się nie zgadzam nie chcę i płakać przy przemowie dyrektora szkoły przemowie jednej z dziewczyn którą uczył przemowie siostry której cierpienie łamało mi serce i patrzeć na tych wszystkich nauczycieli i uczniów wszystkich pogrążonych w żałobie i zgromadzonych przy kościele i przypominać sobie jak wiele dla nas zrobił jak bardzo się starał jak bardzo
I to nie tak, że to był tylko nauczyciel. To był przede wszystkim człowiek. Z marzeniami, planami, zawsze z uśmiechem na twarzy, kiedy witał nas słowami "to co, dziewczynki?". Teraz jest mi tak bardzo wstyd za każdy dzień, kiedy nie miałam stroju na przebranie albo kiedy prosiłam go o nadprogramowe nieprzygotowanie, żeby nie mieć jedynki. Pamiętam, że zawsze miał w sobie tyle entuzjazmu, tyle życzliwości, tyle naiwności i nadziei w nas. Wierzył, że każdy jest dobrym człowiekiem, każdy zasługuje na drugą szansę, każdy ma prawo do porażek i każdemu z nas pomagał się z tymi porażkami zmierzyć. Nie zapomnę zawodów, na których zawsze nas dopingował nie zapomnę turniejów meczy rozgrywek kiedy nie potrafiłyśmy nawet porządnie odbić piłki a on i tak zawsze mówił "dobra robota dziewczynki" bo wiedział że się starałyśmy i tak bardzo bardzo bardzo brakuje mi jego uśmiechu i jego światła i jego wiary w nas jego zaangażowania w sprawy szkoły i klasy i to że byliśmy jego pierwszym wychowawstwem i trzy lata temu gdy wychodziliśmy ze szkoły w szeroki świat szkół średnich mówił że nigdy nas nie zapomni i żebyśmy wpadali go odwiedzać i opowiadać co u nas i nienawidzę pogrzebów nienawidzę nienawidzę zwłaszcza gdy jest to pogrzeb tak młodego człowieka co to jest trzydzieści cztery lata co to jest powiedzcie mi bo ja nie wiem nie rozumiem nie potrafię nie chcę
I chciałam dziś pisać o śmierci, ale chyba nie potrafię. Wszyscy mówią, że każdy kolejny pogrzeb sprawia, że stajemy się coraz bardziej obojętni na odejście, a ja uważam, że to nieprawda. Specjalnie przejrzałam statystyki, choć dobrze wiem, że statystyka statystyce nierówna, i dzisiaj, na ten moment o godzinie 11:06, zmarło prawie 74 tysiące ludzi. I kiedy o tym myślimy, nie mamy przed oczami każdego tego pogrzebu, ale stronę internetową, z której wyczytaliśmy te dane - nie widzimy pojedynczego zmarłego człowieka, ale liczbę zgonów i jest to dla nas w większym lub mniejszym stopniu obojętne, bo nie znaliśmy tych ludzi. Czego innego doświadczamy, uczestnicząc w pogrzebie osoby, która coś dla nas znaczyła. I tak, to pewnie zależy od zmarłego, od naszych relacji z nim i od nas samych, między innymi od naszej wrażliwości. Bo wiecie, pogodzenie się z tym, że każdy z nas musi kiedyś umrzeć to jedno. Ale bez względu na to, czy będę na piątym czy pięćdziesiątym pogrzebie, nie wyobrażam sobie sytuacji, bym mogła stać się obojętna na czyjeś odejście. Nie wyobrażam sobie, bym mogła kiedykolwiek przyzwyczaić się do śmierci.
Ale 13 września był jeszcze jeden pogrzeb, pogrzeb wychowawcy mojej klasy gimnazjalnej i... i nie mam słów, by opisać jak bardzo to bolało. Jak bardzo nie mogłam nic zrobić tylko tam stać stać i stać i patrzeć na urnę i myśleć że to niesprawiedliwe niesprawiedliwe nie nie ja się nie zgadzam nie chcę i płakać przy przemowie dyrektora szkoły przemowie jednej z dziewczyn którą uczył przemowie siostry której cierpienie łamało mi serce i patrzeć na tych wszystkich nauczycieli i uczniów wszystkich pogrążonych w żałobie i zgromadzonych przy kościele i przypominać sobie jak wiele dla nas zrobił jak bardzo się starał jak bardzo
I to nie tak, że to był tylko nauczyciel. To był przede wszystkim człowiek. Z marzeniami, planami, zawsze z uśmiechem na twarzy, kiedy witał nas słowami "to co, dziewczynki?". Teraz jest mi tak bardzo wstyd za każdy dzień, kiedy nie miałam stroju na przebranie albo kiedy prosiłam go o nadprogramowe nieprzygotowanie, żeby nie mieć jedynki. Pamiętam, że zawsze miał w sobie tyle entuzjazmu, tyle życzliwości, tyle naiwności i nadziei w nas. Wierzył, że każdy jest dobrym człowiekiem, każdy zasługuje na drugą szansę, każdy ma prawo do porażek i każdemu z nas pomagał się z tymi porażkami zmierzyć. Nie zapomnę zawodów, na których zawsze nas dopingował nie zapomnę turniejów meczy rozgrywek kiedy nie potrafiłyśmy nawet porządnie odbić piłki a on i tak zawsze mówił "dobra robota dziewczynki" bo wiedział że się starałyśmy i tak bardzo bardzo bardzo brakuje mi jego uśmiechu i jego światła i jego wiary w nas jego zaangażowania w sprawy szkoły i klasy i to że byliśmy jego pierwszym wychowawstwem i trzy lata temu gdy wychodziliśmy ze szkoły w szeroki świat szkół średnich mówił że nigdy nas nie zapomni i żebyśmy wpadali go odwiedzać i opowiadać co u nas i nienawidzę pogrzebów nienawidzę nienawidzę zwłaszcza gdy jest to pogrzeb tak młodego człowieka co to jest trzydzieści cztery lata co to jest powiedzcie mi bo ja nie wiem nie rozumiem nie potrafię nie chcę
I chciałam dziś pisać o śmierci, ale chyba nie potrafię. Wszyscy mówią, że każdy kolejny pogrzeb sprawia, że stajemy się coraz bardziej obojętni na odejście, a ja uważam, że to nieprawda. Specjalnie przejrzałam statystyki, choć dobrze wiem, że statystyka statystyce nierówna, i dzisiaj, na ten moment o godzinie 11:06, zmarło prawie 74 tysiące ludzi. I kiedy o tym myślimy, nie mamy przed oczami każdego tego pogrzebu, ale stronę internetową, z której wyczytaliśmy te dane - nie widzimy pojedynczego zmarłego człowieka, ale liczbę zgonów i jest to dla nas w większym lub mniejszym stopniu obojętne, bo nie znaliśmy tych ludzi. Czego innego doświadczamy, uczestnicząc w pogrzebie osoby, która coś dla nas znaczyła. I tak, to pewnie zależy od zmarłego, od naszych relacji z nim i od nas samych, między innymi od naszej wrażliwości. Bo wiecie, pogodzenie się z tym, że każdy z nas musi kiedyś umrzeć to jedno. Ale bez względu na to, czy będę na piątym czy pięćdziesiątym pogrzebie, nie wyobrażam sobie sytuacji, bym mogła stać się obojętna na czyjeś odejście. Nie wyobrażam sobie, bym mogła kiedykolwiek przyzwyczaić się do śmierci.
Komentarze
Prześlij komentarz